GDAŃSKI Logo Danziger Report REPORTER

Biali giganci w Polsce, Columbia nie Pictures. Jak oszustwa społeczne stają się biznesem mafii

W jednym z niemieckich miast, Duisburgu, władze przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję w potężnym wieżowcu mieszkalnym, pieszczotliwie zwanym "Białym olbrzymem". Kontrola ujawniła dziesiątki przypadków oszustw socjalnych, które, jak się okazało, były zorganizowane na dużą skalę przez grupy przestępcze.

Duży obraz artykułu

Foto: Le Sep

W jednym z niemieckich miast, Duisburgu, władze przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję w potężnym wieżowcu mieszkalnym, pieszczotliwie zwanym "Białym olbrzymem" Kontrola ujawniła dziesiątki przypadków oszustw socjalnych, które, jak się okazało, były zorganizowane na dużą skalę przez grupy przestępcze [1]. Te struktury mafijne wykorzystywały lukę w systemie, sprowadzając do Niemiec obywateli Rumunii i Bułgarii, którzy, formalnie zameldowani pod adresem "olbrzyma", stanowili maszynkę do wyłudzania świadczeń socjalnych. Za każdy meldunek i załatwienie formalności, gangi pobierały haracz. Ten system, choć dobrze znany służbom, przez lata pozostawał bezkarny, a oszustwa narastały do gigantycznych rozmiarów.

Polak potrafi, nie będzie Niemiec pluł nam w twarz. Polska nie odstaje od Niemiec w tych doświadczeniach. Na naszych łamach pisaliśmy już w artykule „Bruderferajna Wileńska – Gdyńskie NGO 'O'. Kazus prawno-historyczny” [2] o prezesie gdyńskiego NGO, które, rzekomo niosąc pomoc, zbierało haracze od cudzoziemców zatrudnionych w projektach finansowanych przez ONZ (UNHCR). Mamy więc do czynienia z tym samym mechanizmem – wykorzystaniem trudnej sytuacji migrantów i systemów wsparcia do czerpania zysków przez zorganizowane grupy. 

W artykule Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) wspomina się o Rumunach i Bułgarach, którzy stali się narzędziem w rękach gangów. W polskiej rzeczywistości ich odpowiednikami są obywatele Ukrainy i Białorusi. O ile tematyka ukraińska w kontekście wyłudzeń dotacji w pewnym stopniu już się spowszedniała, Białorusini stanowią mniej liczną, ale równie podatną na oszustwa grupę. Co do zasady, metody przekrętów są podobne. Warto tu przypomnieć o skali oszustw w tzw. programie „40 zł+” w ramach którego właściciele mieszkań, w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie obywateli Ukrainy, otrzymywali od państwa 40 zł za dobę. Jak słusznie zauważono w artykule z FAZ – im więcej państwo przeznacza dotacji na pomoc dla cudzoziemców, tym bardziej stają się oni atrakcyjni dla oszustów. Państwo, zbyt dobrze zaznajomione z tym problemem, zlikwidowało program na wniosek MSWiA w ramach „uszczelnienia”. Jednak obywatele Ukrainy i Białorusi stają się już mniej atrakcyjni jako „narzędzia” dla gangów. Wielu z nich ma w Polsce znajomych i krewnych, którzy mieszkają tu od lat i są w stanie pomóc im zgłosić oszustwa do prokuratury, Państwowej Inspekcji Pracy lub innych organów. 

Ostatnio takim „dobrym” narzędziem stali się obywatele Kolumbii. Początek był niewinny: agencje pracy „widma” ściągały Kolumbijczyków do Polski, wykorzystując reżim bezwizowy. Nieszczęśni migranci żyli w przekonaniu, że agencja złożyła za nich wniosek o pozwolenie na pracę i pobyt. Na dowód otrzymywali żółty papier z Poczty Polskiej – zwrotne potwierdzenie odbioru. Oczywiście, żadnych umów ani wniosków agencje te nie składały. Mimo licznych zgłoszeń ze strony organizacji pozarządowych, problem ten pozostaje bezskutecznie ignorowany przez organy państwowe.

Lokalna prasa pomorska, zajęła się tym tematem tylko raz, kiedy na początku lutego doszło do masowej bójki z udziałem obywateli Kolumbii w Słupsku. Nikogo jednak nie zainteresowało, co tak naprawdę robią oni w Słupsku. „O, migranci zarobkowi” – padała prosta odpowiedź. Niestety, w dużej mierze osoby te podpadają pod definicję ofiar handlu ludźmi. Zamiast nagłaśniać te masowe oszustwa i demaskować proceder wykorzystywania migrantów, polskie media często skupiają się na incydentach, które budzą silne emocje. Prasa po prezydenckich wyborach wyraźnie nasiliła narrację o przestępstwach, w które rzekomo uwikłani są obywatele Kolumbii. Pojawiły się doniesienia o bójkach czy przestępstwach z użyciem noża, a także o aresztowaniach Kolumbijczyków oskarżonych o handel ludźmi. Taka jednostronna perspektywa, skupiająca się na wyizolowanych przypadkach kryminalnych, skutecznie odwraca uwagę od systemowego problemu ofiar handlu ludźmi, co pozwala agencjom pracy i zorganizowanym grupom na dalsze bezkarne działanie. Ten schemat narracyjny dotyczy nie tylko Kolumbijczyków, ale i innych narodowości, na przykład Wenezuelczyków, o czym świadczył post byłego premiera Mateusza Morawieckiego na Facebooku [3], gdzie tragedia jednej osoby została użyta do wzbudzenia strachu przed całą grupą migrantów. 

Najgorsze jest to, że znane polskie marki wykorzystują ofiary tego procederu za pośrednictwem agencji pracy, co – po rezultatach ostatnich wyborów prezydenckich – z pewnością mogłoby zwiększyć ich sprzedaż. Cała polska polityka migracyjna w pigułce jest zawarta w spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości z 2018 roku, który, jak wskazywała organizacja "Otwarta Rzeczpospolita" [4], miał na celu straszenie społeczeństwa uchodźcami i migrantami, przedstawiając ich jako źródło zagrożenia i przestępczości. Ten sposób myślenia, podsycający lęki i uprzedzenia, wciąż dominuje w debacie publicznej. Czy to „Antyniemiecki folklor w Gdańsku” [5], gdzie zarabiamy na migrantach i turystach (i to nie zawsze w uczciwy sposób), by jednocześnie grać na patriotycznych nutach?

Źródła:

Start page Comment

Redakcja. ul. Nebelgasse 12, Niederstadt, Danzig

Skontaktuj się z nami